Walter Isaacson „Steve Jobs”

Biografia na ponad 700 stron to całkiem niezłe podsumowanie bogatego, choć zbyt krótkiego życia. Steve Jobs jest postacią pod wieloma względami równie kontrowersyjną, co wybitną. Przez niektórych nazywany jest draniem, przez innych geniuszem. Książka Waltera Isakssona jest pewnego rodzaju próbą ustosunkowania się do wszystkich zarzutów i pokazania obiektywnych faktów. Co ważne pomysłodawcą tej książki był sam Jobs. Można, więc postawić pod znakiem zapytania jej obiektywność. Autor zapewnia, że Jobs i jego żona naciskali na to, by książka niczego nie ukrywała i nie wygładzała. Czy naprawdę tak jest? Tego nigdy się nie dowiemy… i chyba nawet nie warto tracić czasu na próby takiej analizy.

Geniusz w pieluchach

Jobs zawsze różnił się od swoich rówieśników. Wyrastał z poczuciem tego, że był niechciany i został porzucony. Nawet miłość rodziców adopcyjnych nie mogła mu wynagrodzić tego, że został porzucony przez rodziców biologicznych. Trzeba też podkreślić, że Jobs nigdy nie trafił do domu dziecka lub rodziny zastępczej. Od samego początku wzięli go do siebie rodzice, którzy go kochali i wspierali na tyle na ile mogli. Steve Jobs szybko jednak doszedł do wniosku, że jest od nich mądrzejszy. Niedługo później odkrył, że właściwie jest mądrzejszy od większości ludzi, których zna. Taki wniosek może okazać się dość niebezpieczny dla psychiki każdego dziecka i nastolatka, bo całkowicie przestawia jego autorytety.

Jobs czuł duże odizolowanie od rówieśników. Był aspołeczny i wiedział, że nie pasuje do reszty. Dlatego też uciekał w głupie żarciki z wykorzystaniem elektroniki. Przykład? Zbudował tykający metronom, połączył go z bateriami i schował w szkolnej szafce. Ta sztuczna bomba napędziła sporego stracha dyrekcji i nauczycielom. Oczywiście żarcików tego typu było sporo. Aż Steve Jobs spotkał Steve’a Wozniaka...

Woz był uczniem tej samej szkoły co Jobs. Był inteligentny i od najmłodszych lat przesiąknął elektroniką. Wiedział o niej wszystko (albo prawie wszystko). Szybko się zaprzyjaźnili, bo łączyło ich również specyficzne poczucie humoru. Teraz żarty robili we dwóch. I w końcu we dwóch zaczęli też „robić biznes”, który dziś jest firmą znaną na całym świecie.

Długa droga

Nie chcę tutaj zbyt dużo spoilerować i streszczać całej drogi życiowej Steve’a Jobsa. To nie ma sensu. Jeśli ktoś będzie chciał poznać szczegóły, to powinien sam sięgnąć po jego biografię lub obejrzeć jej ekranizację. Wolę skupić się na tym, co jest esencją jego historii.
Jest nią niepowtarzalne podejście Jobsa do kreatywności, designu i marketingu.
Nie chcę dyskutować i debatować nad tym, czy i komu Apple ukradł pomysły. Dziś nie ma to większego znaczenia, bo to Apple rozpropagowało pewne rozwiązania i żaden pozew sądowy i wredny pogłoski tego nie cofną. Apple było nierozerwalnie związane z postacią Jobsa. Był twarzą marki i to on decydował o ostatecznym wyglądzie każdego projektu. Stawiał więc wysokie (czasami nierealne) wymagania swoim pracownikom i oczekiwał efektów.

Podsumowując

Steve Jobs był postacią kontrowersyjną. Zmierzał do wyznaczonego celu i za nic miał to, kogo po drodze skrzywdzi. Refleksja przyszła z czasem.

Jak wszyscy wiemy, Woz nie wyszedł szczególnie dobrze na współpracy z Jobsem.

Jobs wyparł się w swojej pierwszej córki, bo twierdził. że jest bezpłodny. Pomimo tego, że znał ból porzucenia przez rodziców, to zafundował swojemu dziecku podobne przeżycia. Błąd później naprawił, ale niesmak w pewnym sensie pozostał.

Steve Jobs jest też znany z ekscentrycznych zachowań. Wrzucił prototyp telefonu do akwarium, żeby udowodnić, że może być mniejszy. Podarował asystentce samochód, żeby nie spóźnił się więcej do pracy. Cały czas chodził w tych samych ubraniach, czyli charakterystycznym czarnym golfie, dżinsach i adidasach. To one były jego znakiem rozpoznawczym.

Ważniejsze jest jednak to, jak potrafił prowadzić firmę do sukcesu. Bo sukces Apple jest niekwestionowany. Opowieść o Jobsie może być inspiracją dla każdego, kto chciałby osiągnąć sukces, nawet jeśli w tym momencie nie ma jeszcze nic. Szaleństwo może się opłacać, a bez ryzyka nie ma mowy o stworzeniu czegoś, co zrewolucjonizuje rynek. Pytanie brzmi — czy odważysz się na szaleństwo?

You are currently viewing Walter Isaacson „Steve Jobs”

Dodaj komentarz